Od paru miesięcy planowaliśmy wyjazd na pokazy lotnicze do Debrecen. Po pokazach mieliśmy spędzić parę dni na basenach w Hajduszoboszlo. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, gdy 5 dni przed wyjazdem Daniel pisze do mnie na GG:
– Ale jaja!
– Co?
– Pokazy są odwołane!
– Nawet nie chcę tego słuchać!!!
W związku z tym, że Daniel miał już wypisany urlop zdecydowaliśmy, że nie jedziemy do Hajduszoboszlo bo się tam zanudzimy i trzeba wymyślić coś innego. I to szybko!
Wieczorem mieliśmy już wstępnie ustalony plan – jedziemy do Włoch i Słowenii.
We Włoszech udało nam się znaleźć pokazy lotnicze w pasującym nam terminie – więc cóż się dłużej zastanawiać? Jedziemy!
I tak zostały nam 4 dni na zaplanowanie mniej więcej trasy przejazdu, zakup wyposażenia – bowiem wymyśliliśmy, że jedziemy pod namiot, którego oczywiście nie mieliśmy.
Resztę brakującego wyposażenia też trzeba kupić: kuchenka, materace, śpiwory… i całą resztę kempingowych gratów. Od nadmiaru zakupów Daniel zgłupiał i nie wiedzieć czemu uparł się kupić kociołek i zbierać we Włoszech chrust.
Na szczęście poprzestał na 24 funkcyjnym scyzoryku ;)
W ciągu 4 dni udało się wszystko co potrzebne kupić, poprać i poprasować ciuchy, spakować bagaże, sprawdzić czy wszystko kupiliśmy, dokupić brakujące rzeczy, dopakować i… byliśmy gotowi!
Mamy taki kociołek (najlepszy prezent urodzinowy dla męża, zaraz po dziedzicu ;-D
Bardzo lubimy z niego korzystać, oprócz kociołka dokupiliśmy zawieszany ruszt.
@ latająca – czyli mówisz – na kolejnąwyprawę kupować kociołek? :)
My jeszcze nie używaliśmy go na wyjeździe, potrzebny jest otwarty ogień. Mój And. zrobił przenośne palenisko z bębna od pralki… wrzucę do siebie foto jak to wygląda :)