W piątkowy poranek pożegnaliśmy Expressa i Łatkę którzy na motorach udali się w kierunku Polski. My natomiast postanowiliśmy zobaczyć choć kawałek Parku Narodowego Triglav.
Triglavski Park Narodowy obejmuje prawie cały obszar Alp Julijskich leżących w granicach Słowenii. Punktem centralnym parku jest oczywiście góra Triglav (o wys. 2863 m i trzech wierzchołkach). Park narodowy Triglav to także rozdzielone głębokimi wąwozami kaniony, spienione rzeki, potoki a w niższych partiach stoki porośnięte ciemnymi lasami i pokryte halami dające wyjątkowy urok temu miejscu. Park posiada wyjątkowo bogatą faunę i florę, między innymi wspaniałe odmiany kwiatów, jak na przykład słynna róża z Triglavu, niebieska goryczka, żółta pępawa, mak julijski i purpurowy dzwonek Zoisa. Park zajmuje ok. 84 tys. ha i rozciąga się od miasta Kranjska Gora na północy do Tolmina na południu i od granicy włoskiej na zachodzie niemal do Bledu na wschodzie.
Nasz wybór padł na wąwozy rzeki Tolminki – głęboki wąwóz rzeki Tolminki to najniższy (180m) punkt Triglavskiego Parku Narodowego. Po kupieniu biletów weszliśmy na leśną drogę, która szybko stała się dróżką, przechodzącą w ścieżkę biegnącą wzdłuż rzeki, przechodzącą przez wiszące mostki, wspinającą się pod górkę, to ostro opadającą, biegnącą wzdłuż Tolminki. Zaczarowany świat przyrody… szum wody, rzadkie okazy kwiatów, piękne motyle, szum małych wodospadów…
Warto zanotować, że ten szlak zupełnie nie nadaje się dla rodzin z małymi, niewprawionymi w wędrówkach górskich dziećmi. Niektóre ścieżki są bardzo wąskie tuż nad przepaścią. Nasze na szczęście do takich nie należą i mogliśmy przez długie godziny podziwiać piękno jakie nas otaczało:
W jaskini przy brzegu Tolminki, tuż pod Diabelskim Mostem znajduje się źródło termalne. Istnieje sporo takich źródeł w Słowenii, ale są dość rzadkie w Alpach Julijskich.
Wody powierzchniowe przenikają pod ziemię gdzie są ogrzewane przez energię geotermalną, a następnie powracają przez pęknięcia i szczeliny. Wypływająca z jaskinii ciepła woda (18,8 – 20,8 stopni Celsjusza) łączy się z Tolminką (temperatura rzeki wynosi 5 do 9 stopni Celsjusza). Zjawisko to można zaobserwować tylko gdy poziom wody w Tolmince jest wystarczająco niski.
Diabelski Most i droga prowadząca do wsi Zadlaz-Čadrg.
Droga została zbudowana przez mieszkańców na początku XX wieku. Wcześniej do wsi prowadziła tylko wąska ścieżka. Most został zbudowany początkowo z drewna, a później, pod włoskimi rządami, zastąpiono niektóre elementy (np. liny i podpory pod mostem) stalowymi. W tym czasie most otrzymał nazwę „Diabelski Most” i nazwa ta wciąż jest używana.
Nadszedł czas na krótki odpoczynek i uspokojnienie skołatanych nerwów (moich). Bowiem na jednym z wąziutkich, wiszących nad przepaścią mostków, Krzyś wpadł na pomysł aby dostarczyć mi „dodatkowych wrażeń” podczas przechodzenia i solidnie ten mostek rozbujał… Bawił się wyśmienicie…. ja natomiast mniej…wygląda na to, że moje dzieci nie mają lęku wysokości…ja natomiast zdecydowanie tak.
A potem dalej ruszyliśmy w drogę:
Później udaliśmy do małej restauracji przy wejściu do Triglavskiego Parku Narodowego. Zdecydowaliśmy się skosztować regionalnych potraw. I tak za 5 i 8 euro zamówiliśmy dość tajemniczo brzmiące potrawy: popečena polenta s sirom, popečena polenta v skutni omaki oraz popečena polenta z zrezkom v skutni omaki.
Jedzenie okazało się proste i genialne w swojej prostocie. Były to równe prostokąty czegoś w postaci jakby placów ziemniaczanych zrobionych chyba z ugotowanych ziemniaków z czymś… w sumie to nie wiadomo z czym, ale coś tam w środku było zmiksowane. Placki te były na ostro, a do tego można było wybrać albo mięso z rusztu zapieczone z serem (popečena polenta v skutni omaki), lub kawałki pysznego sera (popečena polenta s sirom) lub biały ser na ostro serwowany na ciepło (popečena polenta z zrezkom v skutni omaki). Przepyszne, proste i bardzo sycące jedzenie – polecam z całego serca – to trzeba skosztować!
Po solidnym i sycącym posiłku wybraliśmy się w drogę powrotną do Podbela podziwiając widoki zza okna:
Wieczór spędziliśmy na pluskaniu się w Nadizie przepływającej obok kempingu:
Polenta Marzenko mnie nieodmiennie kojarzy sie z kaszą kukurydzianą :) I tak patrząc na to co miałas na talerzu myslę, że to własnie jest to… kaszka lub mąka kukurydziana.