I nadeszła niedziela…. dzień powrotu do Polski. Smutno było opuszczać nam ten malowniczy i gościnny kraj. Rano szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jak zwykle wybraliśmy trasę bardziej malowniczą, omijając autostrady gdzie tylko się dało. Dzięki temu spory kawałek przez Słowenię przejechaliśmy w „zawrotnym” tempie 10-20 km/h jadąc za peletonem kolarskim, okazało się bowiem, że akurat jest jakiś wyścig kolarski. Ale dzięki temu cieszyliśmy się pięknymi widokami:
Do zobaczenia Słowenio…