Wakacje 2013 postanowiliśmy ponownie spędzić w Słowenii. Ten piękny, górzysty kraj ciągnie nas jak magnes. Poprzednio nie udało nam się zwiedzić jeszcze wielu miejsc – więc w te wakacje postanowiliśmy to nadrobić :)
Wyjechaliśmy bladym świtem i jak poprzednio cały dzień spędziliśmy w podróży. Po przekroczeniu granicy zobaczyliśmy ten widoczek:
czyli przełęcz Predel. Jest to przełęcz drogowa o wysokości 1156 m między Val Kanale (słoweń. Kanalska dolina) i Górnym Posočjem nad lodowcowym jeziorem Predil (Rabeljsko jezero) w Alpach Julijskich. Przełęcz znajduje się między szczytami Mangart na północy i Kanin na południu. Droga przez przełęcz prowadzi z Tarvisio przez odbicie na przełęcz Sella Nevea (słoweń. na Žlebeh) i nad jeziorem Predil wzdłuż górskiej rzeki Slizza (słoweń. Ziljica), potem przez kilka malowniczych serpentyn na szczyt przełęczy, gdzie przebiega granica państwowa. Dalej droga dojeżdża do Bovec. Bezpośrednio pod byłym przejściem granicznym leży wieś Strmec na Predelu.
I jak poprzednio późnym popołudniem dojechaliśmy do maleńkiej miejscowości Podbela na kemping NADIŽA . W tym roku ze względu na to, że pojechała z nami Milenka nie zdecydowaliśmy się na namioty na pierwszym campie. Wynajęliśmy mały domek – bardzo urokliwy – parękm powyżej pierwszego campingu. Ten sam przemiły właściciel, domek mały, czysty, pokój dziecięcy z łóżkiem piętrowym, łazienka, sypialnia z wielkim łożem i kuchnia połączona z mini salonikiem – gdzie można było razem usiąść i zjeść. Zadaszona weranda – więc nawet w deszczu można było siedzieć i podziwiać widoki.
Drugi dzień spędziliśmy leniwie: poranek na spacerach wąskimi ulicami Kobaridu:
popołudnie jak zwykle na pluskaniu się w rzece Nadiža.
Milenie zupełnie nie przeszkadzało, że to górska rzeka o temperaturze ścinającej krew w żyłach :)
Po wyjęciu z wody wrzask i afera :)